Na górze róże, na dole fiołki. Nauczenie się słówek to twardy orzech do zgryzienia. Szczególnie, jeśli są to słówka, których nie używamy na co dzień. Jednak ja wychodzę z założenia, że zawsze warto się uczyć wszystkich słówek, nawet tych, które na pierwszy rzut oka wydają się zupełnie niepotrzebne – nigdy nic nie Szyny były złe, szyny były złe. Nas nie interesuje się, chodzi o to że. Szyny były złe, szyny były złe. Nas nie interesuje się, chodzi o to że. Szyny były złe, szyny były złe. Nas nie interesuje się, chodzi o to że. Szyny były złe, szyny były złe. Na górze róże, na dole fiołki, alko narko depresje, psychiczne dołki. Sielanka Na górze róże, Krem do twarzy przeciwzmarszczkowy Sielanka Na dole fiołki, Normalizujący krem do twarzy 5/5 (1 opinia) Zobacz opinie . Na górze róże, Na dole kometa Doniesienia z putinowskiej Polski · September 17 · Na górze róże, Na górze róże, Na dole kometa. Ruch Wkurwionych Na dole fiołki na górze róże a ty dziś zatańczysz dla mnie przy rurze. Musisz informować całego sadola jakie masz plany na wieczór ? seven. 2012-06-28, 12:02. 4. Róże na górze, fiołki na dole, tak mi się nie chce że ja pierdole 6 Ten krótki utwór liryczny stosowany jest jako synonim wyrażenia "Tyle do roboty że nie wiem co pierwsze olać". . ...z tą różnicą, że u mnie fiołków nie ma, a róże są anemiczne. Kontrast wyszedł mi za mały, więc tylko z bliska widać, że to faktycznie kwiatki a nie różowe plamy. Do tego mieszanina 3 kolorów sprawiła, że róże są wypukłe a co za tym idzie moje paznokcie wyglądają jak fale Dunaju. Albo karpatka, brzmi smaczniej. Generalnie wzór mi się podobał, powoli zaczynam wracać do różu na paznokciach, im więcej słońca tym jaśniejsze lakiery wyciągam z Helmera. Zadziwia mnie o ilu fajnych lakierach zdążyłam zapomnieć! Póki co róż noszę w obecności czegoś ciemniejszego, ale lada dzień zaryzykuję jakimś gradientem albo ombre. Wykorzystane lakiery: Dor 61/3 SinfulColors 945 Soul Mate Venita Visage Color 7 Miss X 10 Wibo Express Growth 451 Dor 68 Wibo Wonder Nails 2 Inglot S-Bond Treatment Przy okazji jeszcze ciekawostka - jeśli naklejki nie współpracują za pierwszym razem to nie ma się co łudzić - za drugim też nie będą chciały. Na górze róże, na dole fiołki, a my się kochamy jak dwa aniołki. Artysta: Marina Zumi Lokalizacja: ul. Poznańska 12 Rok powstania: 2013 W trzeciej edycji Festiwalu Murali Outer Spaces, rozgrywającej się w całości na Jeżycach, wśród śmietanki zagranicznych artystów którzy przyjęli zaproszenie do Poznania znalazła się argentyńska malarka Marina Zumi, która zostawiła po sobie pracę zdecydowanie należącą do grona moich ulubieńców. Do dziś pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobił na mnie ten mural gdy miałam okazję zobaczyć go po raz pierwszy, gdy nagle, zza zakrętu ulicy prowadzącej wzdłuż zniszczonych, brudnych budynków wyłoniło się coś absolutnie niezwykłego. Dzieło utrzymane w tonacji granatu, różnych odcieni niebieskiego i fioletu, stwarzające dzięki temu wrażenie umiejscowienia w jakiejś fantastycznej, kosmicznej przestrzeni w której dokonuje się coś pięknego i mistycznego - bo oto dwa zwierzaki, sarenka i młody wilczek, które według wszelkich praw natury powinny ze sobą konkurować, wejść w rolę ofiary i łowcy, robią coś dokładnie odwrotnego i przyjaźnie dotykają się noskami. Praca ta w pierwszym odczuciu budzi wyłącznie zachwyt i wzruszenie, więc dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że ukazuje ona coś niemożliwego, co w prawdziwym świecie nie ma szans zaistnieć. Marina Zumi pokazuje nam swoją idealną, baśniową wizję rzeczywistości, opartej na przyjaźni, empatii, wsparciu i wyłącznie dobrych emocjach, odwraca istniejący porządek i tworzy jego alternatywną wersję. Wersję może nieco naiwną, może zbyt uproszczoną, ja jednak sądzę, że współczesny człowiek bardzo potrzebuje morału płynącego zarówno z tego, jak i z innych dzieł tej artystki - jeśli naprawdę czegoś chcemy, nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Ludzi online: 1516, w tym 24 zalogowanych użytkowników i 1492 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności. Przyszło nam żyć w bardzo dziwnych czasach. W czasach, gdzie ludzki rozsądek to cecha drugo albo nawet trzeciorzędna, w czasach, gdzie coraz rzadziej myśli się o innych a coraz więcej o sobie. A nasze życie w tych czasach okazuje się, że jest bardzo ciekawe. Jak w filmie mamy niespodziewane zwroty akcji, mamy napięcie, mamy nieprzewidywalny scenariusz i niestety coraz częściej mamy też kiepskich artystów. Nie można od nich oczekiwać, że będą wybitni w swojej roli, wszak są naturszczykami a nie wytrawnymi mistrzami sztuki tytułem wstępu. Nie będę już wspominał o cyrku, który fundują nam miłościwie panujący z ulicy Wiejskiej. Mam jednak wrażenie, że podobny cyrk bliższy mojemu sercu odbywa się przy ulicy Konopnickiej. Pewnie domyślacie się o czym piszę? Tak, chodzi mi o dwie kwestie - wygaszenie mandatu Naczelniczki ZHP i powtórne nieprzyjęcie do składu Rady Naczelnej instruktora Chorągwi Stołecznej. Żeby nie było, nie zagłębiałem się za bardzo w obie te kwestie. Wiem tylko tyle, ile usłyszałem od instruktorów, którzy są w sprawie bardziej ode mnie obeznani. Wiem tyle, ile przeczytałem na facebooku i w różnych oświadczeniach. Jestem niezaangażowany w tej sprawie. Jako ten, który jest tym „fiołkiem” na dole i nie skupia się na tym, co robią kolczaste „róże” na że sprawa z naczelniczką zaczęła się już wcześniej. Chcę pominąć powody, dla których Rada Naczelna podjęła taką decyzję. Pozostaje fakt, że w całej tej historii, chociaż nie dotyczy mnie bezpośrednio, czuję wstyd i zażenowanie. Czy członkowie rady pomyśleli, że komendanci szczepów i drużynowi będą musieli świecić oczami przed dyrektorami szkół i rodzicami za to, co dzieje się we władzach Związku? Czy pomyśleli, że o wygaśnięciu mandatu naczelniczki zadecydowała garstka - piętnaście osób?. Wreszcie czy druhowie uzurpatorzy pomyśleli o spytaniu o zdanie instruktorów, z którymi ów Związek tworzą i z którymi ponoć żyją w braterstwie i przyjaźni oraz działają we wspólnym interesie? Czy ja jestem w czymś gorszy od druhen i druhów, którzy zasiadają w Radzie Naczelnej, że tak zlekceważyli mój głos i nie dają szansy zapoznać się rzetelnie ze sprawą? Czy przedstawiciel Chorągwi Stołecznej, którego zresztą znam i uważam go za bardzo dobrego instruktora, jest w czymś gorszy od tej piętnastki (a właściwie fizycznie trzynastki, bo dwa głosy były głosami pełnomocników – gdyby ta dwójka uczestniczyłaby w obradach rady, może głosowałaby inaczej niż ich druh pełnomocnik)? A gdyby instruktor z Warszawy był wybrany, mógłby głosować jak czternaścioro członków rady – przeciw wygaszeniu Naczelniczce mandatu – i nie byłoby tego całego zamieszania? Pytań jest wiele. Nie mam pojęcia, kto mógłby nam wszystkim na nie odpowiedzieć. Ale coraz bardziej bycie instruktorem ZHP napawa mnie wstydem. Coraz bardziej widzę, że na szczytach liczą się jakieś niezbyt czyste zły jest czas, kiedy to wszystko się dzieje. Jesteśmy jako harcerstwo w głębokim kryzysie spowodowanym pandemią. Liczba członków topnieje. Na zbiórkach zdalnych jest po kilkoro harcerzy i zuchów. Nie funkcjonujemy normalnie a nasza władza, która powinna nam pomagać i robić wszystko, żeby skutki pandemii były dla nas jak najmniej odczuwalne, zajmuje się praniem brudów. Jak trzeba być bezmyślnym, żeby takie sprawy załatwiać w takim momencie. Jak trzeba być oderwanym od rzeczywistości, żeby nie pomyśleć o tych „fiołkach” na dole. Oczywiście członkowie Rady Naczelnej zapewne powiedzieliby, że przecież oni to zrobili dla nas wszystkich. Właśnie z myślą o dobru harcerstwa i w interesie zuchów, harcerzy i konsekwencji mamy z tego więcej problemów niż pożytku. Dlaczego rada nie mogła wcześniej przedstawić publicznie argumentów za wygaszeniem mandatu Naczelniczki przed całym ZHP? Dlaczego nie mogę poznać jawnie argumentów przemawiających za tym, że wspaniały instruktor mojej chorągwi nie może być w tej radzie? Dlaczego garstka instruktorów uzurpuje sobie prawo do podejmowania tak ważnych decyzji w imieniu całego Związku? Przecież już był zwołany Zjazd Nadzwyczajny, na którym miały być rozliczone władze naszej organizacji, nie tylko Naczelniczka ze swą Główną Kwaterą, ale i rada oraz komisja rewizyjna. Dlaczego go odwołano? Co kto komu obiecał? Gdzie jest obiecywana transparentność?Może tak się dzieje, że owa garstka nie ma racji? Może dlatego, że wyszłoby, że owa garstka dba o swoje interesy, a nie o interesy nas wszystkich? Nie mam pojęcia. Fakt jest taki, że historia o tym nie zapomni i że ludzie zawsze będą woleli kolorowe „fiołki” od „róż z kolcami”.My wszyscy będący „na dole” pracujemy dalej. Organizujemy czas wolny i zajęcia dla naszych podopiecznych. Wychowujemy ich w imię ideałów i wartości, takich jak braterstwo, równość, prawda, przyjaźń, uczymy ich, że z każdym trzeba rozmawiać i że wszyscy decydujemy o tym, jakie jest nasze harcerstwo. Może warto wyjść z ulicy Konopnickiej do ludzi? Może warto porozmawiać z drużynowymi i zapytać, co oni o tym myślą?Mam nadzieje, że ta cała sytuacja się unormuje. Chciałbym bardzo przestać świecić oczami przed najstarszymi harcerzami, przed rodzicami i dyrekcją szkół. Chciałbym umieć wytłumaczyć młodej kadrze, że chociaż jest częścią tego samego Związku, co Rada Naczelna, to tak naprawdę nie reprezentuje ona interesów wszystkich członków. Chciałbym, ale nie Jan Korkosz "Hebel"More stories from this publisher: Witajcie :) Mam nadzieję , że podoba Wam się ostatnia metamorfoza bloga. Zmieniłam kolorystykę na jaśniejszą żeby łatwiej i czytelniej prezentować moje prace. Liczę , że przyzwyczaicie się do nowej szaty graficznej i będziecie z przyjemnością odwiedzać to miejsce. Tyle gwoli wyjaśnienia :) Ten wpis będzie dotyczył kolejnego chustecznika. Zdobyłam go jakiś czas temu .Wydał mi się bardzo ciekawy. Jak dla mnie niespotykany gdyż wieczko jest zamykane od góry na metalowe zapięcie. Klasyczne chusteczniki które wcześniej ozdabiałam zawsze miały wysuwane dno. Bardzo mi się miałam za bardzo koncepcji jakby go tu odmienić. Pewnego dnia mój wzrok padł na pudełko z serwetkami .Kupiłam je bardzo dawno temu. Leżały sobie i czekały na swoją , że użyję właśnie ich. Serwetkę z różami wykorzystałam na górze a różową na dole. I przypomniała mi się rymowanka :"Na górze róże , na dole fiołki ... " :) Fiołków co prawda różowa serwetka nie posiada , ale są fajne wytłoczenia. Niestety zniknęły po przyklejeniu i cóż trudno. W każdym razie kolor bardzo fajnie komponuje się z różami. Środek pomalowałam beżowym akrylem w kolorze tła pod różami. Wzór kwiatów jest bardzo ciekawy - wygląda jak haft. Sielski klimat dopełnia bawełniana koronka oklejona dookoła dolnej części pudełka. Chciałam ją ( koronkę oczywiście ) dodatkowo ozdobić niedużymi różyczkami , ale nie potrafiłam zdobyć odpowiednich. Zrobiłam więc z jutowego sznurka małe zdecydowanie bardziej mi się podoba :) Mam nadzieję , że i Wam przypadł do do galerii. Pozdrawiam cieplutko , Basia.

na górze róże na dole fiołki